wtorek, 5 maja 2015

Uniejów i wokół Jeziorska


Zrobiłem sobie prezent na urodziny i wybrałem się na przejażdżkę wokół zbiornika Jeziorko. Blisko100 km trasę zacząłem w Uniejowie. Niebo było zachmurzone, a temperatura to około 15 st. C. W takich warunkach jechało się super, ale brak słońca psuł panoramy. Trasa świetna, właściwie bez większych wzniesień w 85 procentach po asfalcie. Dobrze oznakowana dwoma szlakami: rowerowym bursztynowym i rowerowym nadwarciańskim (niebieskim).
 
 
 
 Zamek w Uniejowie sąsiadujący z kompleksem term


 
Wiosenne rozbuchanie przyrody zachwycało barwami i zapachami roślin. Bociany zżerające żaby, kuropatwy wydzierające się na łąkach, sarny podjadające młode rośliny z pół -napełniłem się tymi widokami po uszy, i o to chodziło.
Auto zostawiłem w centrum Uniejowa – ładne są te nasze miasteczka, zadbane i wypielęgnowane. Zaledwie kilkaset metrów od centrum przejeżdżałem już przez most nad Wartą, dalej uniejowski zamek przerobiony na hotel i termy. Na skróty do szosy, po przecięciu której asfaltową drogą pojechałem do Spycimierza, wsi znanej w województwie z kwiatowych dywanów – na majówkę przygotowali kilkaset tysięcy tulipanów, a jeszcze więcej kwiatów mieszkańcy tej niewielkiej miejscowości rok rocznie przygotowują na Boże Ciało. Po drodze z prawej strony widać jeszcze było dwa stare młyńskie wiatraki i indiańskie miasteczko. Trasa do zalewu wzdłuż Warty bardzo ciekawa i malownicza. Przejeżdża się przez szereg wsi. W niektórych spotkać jeszcze można studnie – żurawie i budynki kryte strzechą.

 
Wiatraki i indiańskie miasteczko pod Uniejowem

Przy jednym z mostków szlaki bursztynowy i niebieski rozdzielają się. Ja pojechałem niebieskim nad Wartę – to ciekawsze rozwiązanie. Po pewnym czasie asfalt się kończy i szlak prowadzi wzdłuż wałów przeciwpowodziowych. Wchodząc na nie widać Wartę. Kontynuując podróż tą fajną trasą docieramy wreszcie do gigantycznej zapory Jeziorska. Od strony rzeki widać ją jak na dłoni.
Przez wjazdem na zaporę jest tablica informacyjna o zbiorniku – warto przeczytać. Przejazd przez zaporę to ok. 2,5 km. Po drodze można się zatrzymać, usiąść na ławeczce i uspokoić duszę patrząc
w siną dal. Niestety ja szybko się zabrałem, bo atakowały mnie miliony maleńkich owadów. Jadąc po tamie musiałem oczy, twarz i nos osłaniać rękom, bo insekty wpadały wszędzie. Jakieś pająki usilnie próbowały złapać rower w pajęczyny. Dziesiątki białych nitek oblepiały kierownice, stery, ramę,
a także moje ręce i nogi.

 
Widok na Wartę z wału przeciwpowodziowego


Po pokonaniu tamy pojechałem w prawo na Siedlątków zgodnie z oznakowaniem szlaków. Po pewnym czasie asfalt zamienił się w betonową drogę z płyt prowadzącą do Popowa. Tam zrobiłem sobie przerwę, a w wymuskanym „centrum” miejscowości coś przekąsiłem. Było około godz. 12,
a więc do tego miejsca od Uniejowa jechałem ok. 2 godzin.
W Popowie znajduje się zatoka, gdzie właśnie wodowano żaglówki, natomiast za miejscowością znajdowały się liczne stawy hodowlane. W sezonie można tu zjeść świeżą rybkę.
Kolejna cześć trasy prowadziła znów przez niewielkie wsie, aż do końca zbiornika. Trasa często prowadziła wzdłuż brzegu, a więc krajobraz urozmaicał widok na Jeziorsko. Kilka kilometrów przed miejscowością Warta szlak skręcał z asfaltu w prawi i polną drogą prowadził do mostu nad rzeką Wartą po południowej stronie zbiornika. Jechałem więc znów zupełnie sam podziwiając przyrodę
i robiąc dłuższy postój przy sitowiu, gdzie para łabędzi uwiła sobie gniazdko – ona wysiadywała jaja, on pilnował rodziny wyraźnie dają mi sygnały, że irytuje go moja obecność.
 
Widok na Wartę ze starego mostu przy miejscowości Warta
 
Po wjechaniu do Warty rozpoczął się najnudniejszy etap wycieczki. Szlak prowadził ruchliwą trasą. krajową 83. blisko 14 km i na dodatek pod wiatr. Jechałem w dzień tygodnia, więc co rusz mijały mnie tiry. We wsi Miłkowice odbiłem w prawo i spokojniejszą już szosą dojechałem do drogi prowadzącej na tamę. Przed wjazdem na nią skręciłem w lewo zgodnie z drogowskazem na Uniejów i szlakiem bursztynowym (dalej dołączył niebieski) dojechałem do miasteczka term. Było około godz. 16.
W sumie aż się prosi, aby tego typu wyprawę zakończyć w ciepłym basenie. Ja jednak zapakowałem rower do auta i wróciłem do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz