Zrobiłem sobie prezent na urodziny i
wybrałem się na przejażdżkę wokół zbiornika Jeziorko.
Blisko100 km trasę zacząłem w Uniejowie. Niebo było zachmurzone,
a temperatura to około 15 st. C. W takich warunkach jechało się
super, ale brak słońca psuł panoramy. Trasa świetna, właściwie
bez większych wzniesień w 85 procentach po asfalcie. Dobrze
oznakowana dwoma szlakami: rowerowym bursztynowym i rowerowym
nadwarciańskim (niebieskim).
Zamek w Uniejowie sąsiadujący z kompleksem term
Wiosenne rozbuchanie przyrody
zachwycało barwami i zapachami roślin. Bociany zżerające żaby,
kuropatwy wydzierające się na łąkach, sarny podjadające młode
rośliny z pół -napełniłem się tymi widokami po uszy, i o to
chodziło.
Auto zostawiłem w centrum Uniejowa –
ładne są te nasze miasteczka, zadbane i wypielęgnowane. Zaledwie
kilkaset metrów od centrum przejeżdżałem już przez most nad
Wartą, dalej uniejowski zamek przerobiony na hotel i termy. Na
skróty do szosy, po przecięciu której asfaltową drogą pojechałem
do Spycimierza, wsi znanej w województwie z kwiatowych dywanów –
na majówkę przygotowali kilkaset tysięcy tulipanów, a jeszcze
więcej kwiatów mieszkańcy tej niewielkiej miejscowości rok
rocznie przygotowują na Boże Ciało. Po drodze z prawej strony
widać jeszcze było dwa stare młyńskie wiatraki i indiańskie
miasteczko. Trasa do zalewu wzdłuż Warty bardzo ciekawa i
malownicza. Przejeżdża się przez szereg wsi. W niektórych spotkać
jeszcze można studnie – żurawie i budynki kryte strzechą.
Wiatraki i indiańskie miasteczko pod Uniejowem
Przy jednym z mostków szlaki
bursztynowy i niebieski rozdzielają się. Ja pojechałem niebieskim
nad Wartę – to ciekawsze rozwiązanie. Po pewnym czasie asfalt się
kończy i szlak prowadzi wzdłuż wałów przeciwpowodziowych.
Wchodząc na nie widać Wartę. Kontynuując podróż tą fajną
trasą docieramy wreszcie do gigantycznej zapory Jeziorska. Od strony
rzeki widać ją jak na dłoni.
Przez wjazdem na zaporę jest tablica
informacyjna o zbiorniku – warto przeczytać. Przejazd przez zaporę
to ok. 2,5 km. Po drodze można się zatrzymać, usiąść na
ławeczce i uspokoić duszę patrząc
w siną dal. Niestety ja szybko
się zabrałem, bo atakowały mnie miliony maleńkich owadów. Jadąc
po tamie musiałem oczy, twarz i nos osłaniać rękom, bo insekty
wpadały wszędzie. Jakieś pająki usilnie próbowały złapać
rower w pajęczyny. Dziesiątki białych nitek oblepiały kierownice,
stery, ramę,
a także moje ręce i nogi.
Widok na Wartę z wału przeciwpowodziowego
Po pokonaniu tamy pojechałem w prawo
na Siedlątków zgodnie z oznakowaniem szlaków. Po pewnym czasie
asfalt zamienił się w betonową drogę z płyt prowadzącą do
Popowa. Tam zrobiłem sobie przerwę, a w wymuskanym „centrum”
miejscowości coś przekąsiłem. Było około godz. 12,
a więc do
tego miejsca od Uniejowa jechałem ok. 2 godzin.
W Popowie znajduje się zatoka, gdzie
właśnie wodowano żaglówki, natomiast za miejscowością
znajdowały się liczne stawy hodowlane. W sezonie można tu zjeść
świeżą rybkę.
Kolejna cześć trasy prowadziła znów
przez niewielkie wsie, aż do końca zbiornika. Trasa często
prowadziła wzdłuż brzegu, a więc krajobraz urozmaicał widok na
Jeziorsko. Kilka kilometrów przed miejscowością Warta szlak
skręcał z asfaltu w prawi i polną drogą prowadził do mostu nad
rzeką Wartą po południowej stronie zbiornika. Jechałem więc znów
zupełnie sam podziwiając przyrodę
i robiąc dłuższy postój przy
sitowiu, gdzie para łabędzi uwiła sobie gniazdko – ona
wysiadywała jaja, on pilnował rodziny wyraźnie dają mi sygnały,
że irytuje go moja obecność.
Widok na Wartę ze starego mostu przy miejscowości Warta
Po wjechaniu do Warty rozpoczął się
najnudniejszy etap wycieczki. Szlak prowadził ruchliwą trasą.
krajową 83. blisko 14 km i na dodatek pod wiatr. Jechałem w dzień
tygodnia, więc co rusz mijały mnie tiry. We wsi Miłkowice odbiłem
w prawo i spokojniejszą już szosą dojechałem do drogi prowadzącej
na tamę. Przed wjazdem na nią skręciłem w lewo zgodnie z
drogowskazem na Uniejów i szlakiem bursztynowym (dalej dołączył
niebieski) dojechałem do miasteczka term. Było około godz. 16.
W sumie aż się prosi, aby tego typu
wyprawę zakończyć w ciepłym basenie. Ja jednak zapakowałem rower
do auta i wróciłem do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz